Październik jako miesiąc różańca mocno wrósł w naszą polską tradycję. Idą dzieci przygotowujące się do pierwszej komunii świętej z rodzicami, młodzież przygotowująca się do bierzmowania. Idą osoby dorosłe i starsze. Tylko powstaje pytanie: po co? Co daje nam powtarzanie utartych modlitw? W jaki sposób różaniec może odmienić moje życie? W jaki sposób mi pomoże? Czy według przysłowia: Jak trwoga to do Boga?
W dobie szybko rozwijających się technologii, idei work-life balance, rozwoju osobistego, do czego potrzebujemy Boga? Kim staje się Stwórca? Czy zadajemy sobie pytanie jaką mam relację z Ojcem Niebieskim? Czy w ogóle zależy mi na takowej? Czy jeśli chcę być blisko Boga, pozwalam Jemu na kochanie mnie? Czy przyjmuję Jego miłość? Być może chcesz ją przyjąć, odczuć, wziąć dla siebie, zakochać się w niej i oddać jej swoje życie. Ale zaraz utykasz w bezradnym pytaniu: ale jak? Jak otrzymać? Co zrobić? A odpowiedź, że nic nie musisz robić zasmuca. Bo otrzymanie czegoś zupełnie za darmo w dobie marketingowych sztuczek to coś co nie mieści się w głowie ani tobie, ani mi. Tym trudniej nam pojąć, że najcenniejszy skarb jest do wzięcia, nie do kupienia, nie muszę na niego zasłużyć. Miłość, to imię Boga. Miłość bezwarunkowa, pełna, oddana, zawsze obecna tu i teraz, miłość gotowa na wszystko, gotowa, by kochać Ciebie i mnie. To nie mieści się w głowie, tego nie obejmują uczucia, to zbyt piękne, by było prawdziwe!